sobota, 18 maja 2013

Leanne - Rozdział 10

        - Leanne nadal w Skrzydle? – Alan przysiadł się do Karen i Katie. Karen momentalnie spłonęła rumieńcem i pochyliła się nad swoim talerzem.
            Katie odwróciła twarz w stronę Gryfona.
           - Jeszcze tak. Pani Pomfrey błyskawicznie naprawiła jej kolano, ale zostawiła ją jeszcze kilka dni, aby odpoczęła…
            - Nadal nie chce mnie widzieć? – przerwał jej Alan.
          - … ale nie bardzo jej wychodzi, bo za każdym razem, kiedy ktoś wspomina Twoje imię wpada w furię – dokończyła Katie, prostując się.
            - Czyli nadal.. – zaśmiał się niepewnie Alan.
            Katie złagodniała i powiedziała do niego:
            - Nie przejmuj się, tylko idź do niej. Leanne tylko tak się wścieka, ale długo gniewać się nie będzie – pocieszyła go.
            Chłopak podrapał się po głowie, nie wiedząc, co ma robić.
            - Poleci na róże?
            - Byle bez kolców…
            - Inne kwiatki?
            - Jeśli chcesz mieć je wbite w oczy…
            - Czekoladki..?
            - Byle nie ciężkie…
            - Kartkę z przeprosinami?!
            - Uważaj na ostre krawędzie.
            Alan wziął głęboki oddech i wypuścił powoli powietrze. Katie zaśmiała się, widząc jego minę.
         - Po prostu idź do niej. I nie przynoś niczego, czym mogłaby Cię zaatakować, proste – Katie wzruszyła lekko ramionami i ugryzła kawałek tosta.
          Alan zamyślił się. Siedział chwilę w milczeniu, a po chwili podniósł głowę i skierował słowa w kierunku Karen:
             - A Ty co myślisz? – uśmiechnął się do niej, a na jego twarzy dalej gościła skruszona mina.
         Karen podniosła wzrok i patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Zaraz jednak potrząsnęła lekko głową i otworzyła usta:
         - Myślę, że Katie ma rację. Leanne tylko sprawia pozory wściekłej, w rzeczywistości na pewno dawno Ci wybaczyła, ale jest zbyt dumna, żeby pierwsza się odezwać. Jak przyjdziesz to nie przejmuj się jej chłodnym tonem. Ona tak ma – Karen uśmiechnęła się do Alana, a ten obdarzył ją takim samym uśmiechem.
            - Może…
            - Gdyby się dowiedziała, że Ci to wszystko mówimy… - zachichotała Katie.
        Alan poważnie kiwnął głowę. Już miał wstać od stołu, gdy czyjeś dłonie kazały mu znowu usiąść, ściskając jego ramiona.
            - Hej Sharon – powiedziała Katie z szerokim uśmiechem.
            - Cześć, cześć! – zawołała wesoło Ślizgonka.
            Alan odciągnął ręce Sharon ze swoich ramion.
            - Przepraszam Cię, ale chciałem wstać, jeśli nie zauważyłaś.
            - Och, Alanek nie w humorze? – Sharon udała smutną.
        Chłopak tylko coś jej odburknął i ruszył w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Sharon spojrzała na Krukonki pytająco. Katie powiedziała tylko krótkie „Leanne”, a Sharon uśmiechnęła się przebiegle. Pomachała dziewczynom i pobiegła za Alanem, drąc się na pół Sali:
            - CZEKAJ! IDĘ Z TOBĄ!

***

            - No spójrz na niego… Czyż nie zasługuje na wybaczenie? – Sharon splotła dłonie i przyłożyła je do serca, wznosząc oczy do góry.
            Alan spojrzał na nią dziwnie. Potrząsnął głową i powiedział:
          - Leanne, naprawdę Cię przepraszam.. – zrobił w tym miejscu taką minę, że Leanne po prostu musiała się uśmiechnąć.
            - Dobrze, już dobrze… - przewróciła oczami. – Ale jeśli jeszcze raz... przez Ciebie… będę musiała leżeć w Szpitalu zamiast świętować z drużyną to marny Twój los!
            Przez chwilę milczeli, a po chwili cała trójka wybuchnęła śmiechem.
            - Cóż poradzić, że ten mój kuzyn tak mało udany… - westchnęła ciężko Sharon. Alan postanowił tego nie komentować, tylko wdał się z Leanne w dyskusję na temat emocjonującego meczu. Sharon wyłączyła się z rozmowy i spojrzała za okno. Już miała odwrócić wzrok, kiedy coś przykuło jej uwagę. Wstała z krzesła i podeszła bliżej. Oparła łokcie na parapecie i zmrużyła oczy, żeby lepiej widzieć. Wydawało jej się, że jakiś cień przemykał na skraju Zakazanego Lasu. Teraz jednak nic nie widziała. Stwierdziła, że jej się przywidziało. Nadal jednak wpatrywała się w Las, jakby chciała dostrzec tam coś podejrzanego, ale nic się nie stało. Wiał lekki wiatr, który rozwiewał liście drzew. Na błoniach siedziało wielu uczniów, niektórzy z książkami w rękach, reszta po prostu odpoczywała. Był środek tygodnia i uczniowie Hogwartu wprost nie mogli się doczekać weekendu. Zwykły szkolny dzień, ale Sharon czuła jakiś niepokój.
            Popatrzyła jeszcze chwilę na drzewa, ale wszystko było w jak najlepszym porządku. Wzruszyła nieznacznie ramionami i z powrotem usiadła. Milczała chwilę, ale Alan i Leanne wciągnęli ją w rozmowę, więc za kilka sekund zapomniała o całym zdarzeniu i zawzięcie o czymś dyskutowała.

***

            Leanne wyszła ze Skrzydła Szpitalnego, emocje po meczu opadły, nastał listopad, a mimo to słońce przygrzewało jak we wrześniu. Czy coś mogło popsuć ten piękny czas? Niestety.
          Leanne i Dennis mieli już nadzieję, że Snape zapomniał o ich szlabanie. Minęło już sporo czasu od incydentu na treningu. Złudne nadzieje. Złapał ich pewnego dnia na korytarzu.
        - Piątek, dziesiąta wieczór w moim gabinecie. Wasz szlaban – uśmiechnął się lodowato Snape i odszedł.
            Dwójka Krukonów spojrzała po sobie i westchnęła cicho. Jak trzeba to trzeba.

***

      W piątek wieczorem Leanne pożegnała się z Karen i Katie, razem z Dennisem wyszli z pokoju wspólnego i skierowali się w dół, do lochów. Żadne nic nie mówiło, słychać było tylko ich nierówne kroki, których dźwięk odbijał się głucho w wielkich korytarzach. Milczeli, ale w ich głowach odbywała się gonitwa myśli. Obydwoje zastanawiali się, co takiego wymyśli dla nich Snape. Bo tego, że nie będzie to przyjemne byli w stu procentach pewni.
       - Ciekawe, czy wrócimy z tego boju żywi – zażartowała Leanne, a Dennis zaśmiał się krótko. Nie wiedzieli jednak, że to pytanie niedługo może do nich powrócić. I to w dodatku nie w żartach.
         Znaleźli się w ciemnych i zimnych lochach. Gdzieniegdzie słychać było kapanie kropli wody. Wszystko oświetlały pochodnie na ścianach, a korytarz skapany był w zielonej poświacie. Leanne wzdrygnęła się.
           - Jak można tu mieszkać?! – powiedziała, dziwiąc się Ślizgonom.
           - W przypadku Slytherinu – człowieka poznasz po jego mieszkaniu.
           - W sumie prawda. Skoro Salazar Slytherin tak lubił… A jak widać jego uczniom to nie przeszkadza – dziewczyna wzruszyła ramionami.
         Stanęli przed drzwiami do gabinetu Snape’a. Długo zwlekali z wejściem do środka, aż w końcu Leanne zapukała niecierpliwym ruchem.
         - Później będzie nam zarzucał spóźnienie! A przecież nie będziemy obawiać się jakiegoś… - nie dokończyła, bo Dennis uciszył ją ruchem dłoni.
            - Ściany mają uszy – mruknął.
         Leanne pokiwała głową, a ze środka odezwało się ciche „wejść”. Wymienili jeszcze spojrzenia i Dennis nacisnął klamkę. Leanne popchnęła ciężkie drzwi i weszła do środka. Snape stał w dalekim kącie gabinetu. Leanne nachyliła się do Dennisa:
            - Nie usłyszałby – zachichotała cicho.
         - Zaraz nie będzie Ci tak wesoło, Auber – Snape odwrócił się i z nieco uniesionym podbródkiem patrzył na nich wyniośle.
        - Tak jest, panie profesorze! – Leanne nagle popadła w jakiś dziwnie wesoły nastrój, aż Dennis spojrzał na nią jak na wariatkę.
            - To chyba przez ten stres… - westchnęła cicho, mając nadzieję, że tylko Krukon to słyszał.
       Leanne nie rozglądała się po gabinecie. Była tu tyle razy odrabiać swój szlaban, że obrzydliwe zawartości słoików i dziwne rzeczy, zwieszające się z sufitu nie robiły na niej już żadnego wrażenia. Pamiętała jak kiedyś, w pierwszej klasie, kiedy była jeszcze małą, bezbronną dziewczynką… No dobrze, bezbronna nigdy nie była, ale nie lubiła kiedy nauczyciele się na nią denerwowali. Gdyby teraz miałaby się tym przejmować, jej sumienie byłoby mocno przeciążone na każdym kroku. No, więc wtedy, kiedy była jeszcze smarkatą jedenastolatką, wylała jednemu uczniowi na głowę granatowy atrament, ponieważ powiedział, że Karen jest dziwna. Powód dobry, nie ma co. Chłopiec popłakał się, bo wolał mieć swoje blond włosy, a nie niebieskie z blond plamami. Leanne jednak twierdziła, ze tak wyglądał przynajmniej trochę interesująco, czego oczywiście nie omieszkała mu powiedzieć. Chłopak zaczął wydzierać się jeszcze bardziej, krzycząc, że się zabije i wtedy dziewczynka nie będzie musiała go oglądać! Leanne trochę się wystraszyła, bo nie wiedziała czy mówi prawdę. W każdym razie tego nie zdążyła się dowiedzieć, bo całe przedstawienie zostało przerwane przez nauczyciela, z którym akurat mieli lekcję. Na nieszczęście były to właśnie eliksiry, prowadzone przez Severusa Snape’a. Cała klasa wpatrywała się oniemiała w dwójkę uczniów i w nauczyciela, który szybko zmienił chłopakowi kolor włosów, a Leanne wyprowadził przed sobą z klasy. Krukonka nie wiedziała, czego się spodziewać, to był początek roku.
         Tego pamiętnego dnia straciła pierwsze punkty i dostała pierwszy szlaban. Takie sentymentalne. Każdy następny szlaban był już rutyną, a punkty przychodziły, odchodziły… W każdym razie Snape kazał jej coś przepisywać. Przeraziła się, widząc jego gabinet. A kiedy kazał jej wyjąć z szuflady na dole szafki pergamin, podniosła głowę, a jej wzrok natrafił na jakieś obrzydlistwo w słoiku, z którego w dodatku patrzyło na nią siedem małych oczek (jak, na Merlina, w takim strachu zdołała je policzyć?!) wydała z siebie przerażający krzyk i wybiegła z gabinetu. Dopiero na drugim piętrze złapał ja profesor Flitwick, a za chwilę szybkim krokiem nadbiegł Snape. Tego dnia Leanne nie pojawiła się już w jego gabinecie. Swój szlaban odrabiała w pustej klasie.
       To mi się zebrało na wspomnienia, pomyślała kilka lat starsza Leanne, stojąca aktualnie przed nauczycielem, którego nienawidziła w jego gabinecie, który kiedyś tak ją przeraził.
            - Razem z Filchem idziecie do Zakazanego Lasu zbierać kwiaty.
            Leanne i Dennis wybałuszyli oczy. Czy on z nich żartuje? Raczej nie. Snape był ostatnią osobą, którą dziewczyna mogłaby o to „osądzić”. Ten chyba zdał sobie sprawę jak zabrzmiały jego słowa, ale nie dał tego po sobie poznać.
            - Macie zebrać tak dużo roślin dyptamu, ile znajdziecie.
          - Dlaczego nie możemy tego zrobić w dzień? Te kwiaty świecą w ciemności? – powiedział z ironią Dennis, zanim zdołał ugryźć się w język.
         - Bo JA tak mówię – powiedział profesor lodowatym tonem, wbijając wzrok w chłopaka. – Bez dyskusji, bo chyba nie chcesz stracić więcej punktów? – uciął.
        Nie można powiedzieć, że Leanne w ogóle się nie bała. Gdyby ktoś nie odczuwał strachu przed przerażającym, ciemnym lasem w środku nocy, gdzie co chwilę coś skrzypi, łamie się i słychać inne niezidentyfikowane dźwięki to z powodzeniem można by nazwać go cyborgiem bez uczuć. Dwójka Krukonów wymieniła spojrzenia.
            - Za mną.

***

            Po kilku minutach zajął się nimi FIlch.
         - Nie odprawiaj ich, dopóki nie znajdą odpowiedniej ilości roślin – zastrzegł Snape. Poinstruował jeszcze na co mają zwracać uwagę, bo „pewnie mądrzy Krukoni nawet nie wiedzą, jak wyglądają kwiaty tak ważnej rośliny” i odszedł w stronę zamku z paskudnym uśmieszkiem na ustach. Odwrócił się jeszcze na chwilę:
           - Miłego wieczoru – dodał i ruszył przed siebie, łopocząc połami szaty.
           Leanne miała ochotę miotnąć w niego jakimś zaklęciem, ale tylko zmełła w ustach przekleństwo.
           - Chyba, że wolicie łańcuchy? – zapytał ich Filch.
       Dennis przewrócił oczami. Wszyscy wiedzieli, że Filch marzy o tym, aby dyrektor wrócił kary dla uczniów w postaci wieszania ich za ręce pod sufitem. Za to uczniowie mieli wielka nadzieję, że to nie nastąpi.
         Cała trójka weszła w las. Leanne rozglądała się wokół z niepokojem. Już po kilku krokach ciemność zamknęła się wokół nich, drzewa – mimo braku wielu liści – nie przepuszczały zbyt wielu promieni księżyca.
          - Lumos – mruknęła Leanne, a za jej przykładem poszedł Dennis.
         W lesie panowała nieprawdopodobna cisza. Każdy trzask słychać było więc jak wystrzał z armaty. Za każdym razem serce Leanne zaczynało walić jak oszalałe, ale próbowała dusić strach. Zakazany Las był tak tajemniczy jak Wrzeszcząca Chata. Leanne żywiła do niego i do istot mieszkających w nim szacunek.
       Minęło sporo czasu, a nie znaleźli jeszcze żadnej rośliny. Nie odzywali się do siebie, ale każde z nich myślało o tym samym – skoro nie znaleźli jeszcze nic to ile czasu jeszcze będą błądzić po tych wąskich ścieżkach?!
       - Jest! – głos Alana rozdarł ciszę, a chłopak podbiegł na skraj dróżki. Leanne podeszła do niego i ukucnęła. Tak, to ta roślina. Zerwali ją i pełni nadziei ruszyli dalej, bo dostrzegli kolejne dwa kwiaty. Mieli nadzieję, że akurat w tym miejscu roślina dobrze się rozwinęła i zbiorą sporo.
          Nagle rozległ się głośny trzask, gdzieś blisko. Wszyscy stanęli jak sparaliżowani, wstrzymując oddech. Nawet Filch rozglądał się wokół z niepokojem. Dennis spojrzał w dół i podniósł stopę. Ujrzeli tam złamaną gałązkę i słychać było, jak wszyscy wydali westchnienie ulgi.
       - Ten las igra z umysłami ludzi… - mruknęła Leanne. Każdy wykrzywiony konar, każdy krzaczek zdawał się udawać kogoś kim nie jest. Ponure kształty przesuwały się pod ich wzrokiem od kiedy tylko weszli do lasu. Ile razy Leanne odwracała się, mając nieprzyjemne wrażenie, że jest obserwowana.
      Już mieli iść dalej, gdy trzask powtórzył się. Stanęli w gotowości, z sercami podchodzącymi im do gardła, bo teraz żadne z nich się nie ruszyło, więc nie mogło to być żadne z ich trójki, a dźwięk słychać było już bardzo blisko.
        Leanne zachłysnęła się powietrzem, bowiem dźwiękowi łamanej gałęzi towarzyszył jeszcze inny dźwięk. Głuche warczenie wyraźnie rozlegało się w leśnej ciszy.

Shir.

sobota, 11 maja 2013

The Versatile Blogger

Bardzo dziękuję Papryczce Chili za nominowanie mnie do The Versatile Blogger ^^ Jest mi niezmiernie miło :)

ZASADY:
1. Podziekować nominującemu na swoim, tudzież jej/jego blogu.
2. Ujawnić siedem faktów o sobie.
3. Nominować siedem blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują.
4. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

SIEDEM FAKTÓW O MNIE:
1. Uwielbiam rysować, chociaż nie bardzo mi to wychodzi. Najbardziej dumna jestem z dwóch herbów - Ravenclawu i Gryffindoru.
2. Kocham tańczyć (chodzę na treningi), grać w siatkówkę i jeździć na rolkach.
3. Moi znajomi ukrywają moje aktywności, bo zawalam im tablicę lajkami zdjęc Potterowych stron na facebooku :)
4. Jestem Potteroholikiem, Sagoholikiem (Saga o Ludziach Lodu) i Narnioholikiem ;)
5. Dodatkowo moim hobby jest robienie bransoletek z muliny, takich jak i innych mam pełne ręce.
6. Nienawidzę zakupów.
7. Marzę o podróży do Norwegii.

BLOGI NOWINOWANE PRZEZE MNIE:
2. Antonina Everdeen (http://padma-patil.blogspot.com/)

Dziękuję :)
Shira.