wtorek, 30 kwietnia 2013

Leanne - Rozdział 9


            - Powitajmy najlepsze zawodniczki Harpii z Holyhead! – obwieścił radośnie Dumbledore.
            Siedem czarownic wyszło na środek boiska, machając rękami we wszystkich kierunkach. Wszystkie uśmiechały się promiennie, wyglądały na zadowolone, mogąc znaleźć się w tym miejscu. Cała drużyna chodziła kiedyś do Hogwartu, a każdy, kto ukończył tę szkołę cieszył się na powrót do niej i odwiedzenie starych murów.
           Ich ciemnozielone szaty prawie zlewały się z murawą boiska, ale na piersiach wyraźnie błyszczał złoty pazur, znak Harpii z Holyhead.
         Publiczność na trybunach szalała. Drużyna Ravenclawu i Gryffindoru zdzierała gardła, przekrzykując się nawzajem. Harpie, wobec takiego aplauzu, wyglądały na nieco speszone, ale i szczęśliwe.
          - Proszę obie drużyny o zajęcie miejsc na obrzeżach boiska – odezwał się ponownie dyrektor. Kiedy wszyscy zawodnicy wykonali polecenie, Dumbledore skinął głową w stronę sław.
        Harpie wsiadły na miotły i błyskawicznie wzbiły się w powietrze. Wszyscy uczniowie, jak i nauczyciele z zapartym tchem obserwowali coraz to trudniejsze i niebezpieczniejsze manewry. Leanne rozpoznawała wszystkie. Okładka jej wydania książki „Quidditch przez wieki” prawie oderwała się od grzbietu.
        Dubel. Zwiększenie siły odbicia kafla, poprzez podwójne uderzenie w niego pałkami. Stosowane przez obydwu pałkarzy drużyny. Leanne widziała jak Colin zwraca na to uwagę Karen i Dennisowi. Tłuczek Harpii wyleciał bowiem z taką szybkością, że ledwo dało się go zauważyć. Leanne wzdrygnęła się na myśl o dostaniu taką piłkę prosto w brzuch.
       Kolejny manewr. Znany, ale mało kto wie, że nazywa się Głową Jastrzębia. Formacja ścigających, którzy tworzą jakby grot strzały, lecąc szybko w drużynę przeciwnika. Ci najczęściej umykają wtedy na bok. Ścigający korzystają z sytuacji i wbijają gola. Proste. Drużyna Ravenclawu często stosuje takie zagranie. Leanne uwielbia ten pęd i popłoch w oczach przeciwników.
         Kleszcze Parkina. Nazwa pochodzi od jednego z członków drużyny Wędrowców z Wigtown, którzy jako piersi zastosowali ten manewr. Dwaj ścigający zbliżają się do ścigającego przeciwników z obu stron, podczas gdy trzeci szarżuje na niego z przodu. Manewr dość skuteczny, chociaż większość zawodników w takiej sytuacji po prostu pikuje w dół. Najbardziej znani z takiego zagrania są Ślizgoni, którzy jednak blokują osaczonego ścigającego między sobą tak, że zawodnik nie ma szansy ucieczki. Przy końcu ich trzeci ścigający wzbija się w górę, a oni po prostu wysyłają biednego zawodnika w słupek z pętlą lub trybuny. Chyba koniecznie chcą wymyślić nowy manewr. Może nazwany od ich nazwisk? Pocieszeniem jest to, że zwykle drużyna przeciwna dostaje rzut wolny.
        Udawanie, że chce się strzelić bramkę, a w rzeczywistości podaje się do innego ścigającego, myląc tym samym przeciwników jest chyba najbardziej znanym zagraniem wśród zawodników quidditcha. To całkiem normalne, więc kto by pomyślał, że i to nosi swoja nazwę od nazwiska rosyjskiej ścigającej? Mimo wszystko, nazwa, jak i sam manewr nie jest zbyt wyszukana, ponieważ mówi się na niego po prostu Manewr Porskowej.
   Zawodnicy Gryffindoru i Ravenclawu zawzięcie dyskutowali i jeszcze raz omawiali taktykę z jednoczesnym obserwowaniem poczynań Harpii. Dla niektórych może to być jedyna okazja, żeby z bliska i na żywo zobaczyć p r a w d z i w ą grę, nie tę ich uczniowską zabawę. Wielu z nich wiąże swoją przyszłość z quidditchem, więc takie doświadczenie może być dla nich przydatną lekcją.
       Woollongong shimmy, czyli najzwyklejszy zygzakowaty lot, mający na celu rozproszenie przeciwnika. Zwis leniwca, czyli zwisanie głowa w dół, trzymając się miotły rękami i stopami, co ma chronić przed tłuczkiem. Trudne do wykonania precyzyjne Odbicie tłuczka do tyłu, Przerzutka kafla nad swoim ramieniem prosto w ręce zawodnika ze swojej drużyny.
       Harpiom idealnie udał się manewr zwany Transylwanką. Pozorowane uderzenie przeciwnika w nos jest uważane za przepisowe, dopóki jest ono rzeczywiście pozorowane. Gdy tylko dłoń dotknie nosa, drużyna przeciwna dostaje rzut wolny. Leanne nigdy nie chciała tego próbować. Do tego trzeba spokoju, precyzji i skupienia przy całym pędzie gry. Ona ze swoja impulsywnością miała duże wątpliwości, co do takiej umiejętności.
           Harpię pokazały teraz dwa manewry dla obrońców. Skutecznym sposobem na zatrzymanie kafla jest Podwójna ósemka, czyli krążenie z zawrotną szybkością wokół trzech pętli. Zawodniczkom udało się to idealne. Leanne wątpiła jednak czy któryś z uczniów wykonałby taki manewr bez połamanych nosów przy spotkaniu z pętlą lub mdłości od ciągłego latania w kółko.
          Rozgwiazda jest manewrem rzadko używanym podczas uczniowskich rozgrywek, ponieważ śmiech z trybun potrafi rozproszyć każdego zawodnika, a zwisanie, trzymając się miotły jedną ręką i jedną stopą, a drugą wyciągając jak najdalej nie wyglądało za poważnie. Nie wiedzieć czemu taka pozycja wywołuje niekontrolowaną wesołość.
          Nagle wszyscy wstrzymali oddech. Harpie gotowały się do manewru, uchodzącego za najtrudniejszy i najniebezpieczniejszy. Szukająca zanurkowała z zawrotną prędkością pionowo w dół, a przy samej murawie wzbiła się z powrotem do góry. Stadion wybuchł głośnymi wrzaskami i oklaskami. W założeniu tego manewru szukający drugiej drużyny powinien rozbić się o ziemie, lecąc za przeciwnikiem z myślą, że ten zauważył złotego znicza. Nazwa Zwodu Wrońskiego wywodzi się od polskiego szukającego, Józefa Wrońskiego.*
        Cały pokaz zakończył się triumfalnym okrążeniem boiska przez Harpie z Holyhead. Brawom, krzykom, oklaskom nie było końca. Wszyscy, a szczególnie zawodnicy, którzy już za chwilę mieli wejść na boisko, chłonęli przydatną wiedzę jak gąbka. Uważnie obserwowali każdy ruch profesjonalistek. Trochę się denerwowali, bo domyślali się, że Harpie zostaną na meczu i będą go obserwować. Niektórzy z tego powodu dostali mdłości, a niektórym podniosło adrenalinę. Jednego z pałkarzy Gryffindoru trzeba było zaprowadzić do pani Pomfrey, bo zrobił się bardziej zielony niż szaty Harpii. Przy wtórze gwizdów i śmiechów Ślizgonów, kapitan Gryfonów gorączkowo zastanawiał się nad rezerwowym. Pani Hooch uśmiechała się tylko tajemniczo, a potem dała znak dłonią profesorowi Dumbledore’owi. Dyrektor po raz kolejny dzisiejszego dnia zabrał głos:
         - Jednak to nie koniec niespodzianek dzisiejszego dnia!
        Na stadionie zapadła wyczekująca cisza. Dyrektor celowo przedłużał ciszę. Napięcie było tak gęste, że dałoby się je kroić nożem. Po takiej niespodziance nikt nie wiedział, czego się spodziewać. Dumbledore otworzył usta. Wszyscy wstrzymali oddech. Nawet wiatr zdawał się przysłuchiwać, bo przycichł na chwilę i żaden dźwięk nie zmącił panującej tu ciszy.
        - Każdy z kapitanów – zaczął powoli profesor – będzie mógł wybrać, na miejsce któregoś ze swoich graczy, zawodniczkę spośród naszych gości, Harpii z Holyhead! – zakończył radośnie.
        Przez kilka sekund trwała jeszcze cisza, chwila niepewności, niedowierzania. Każdy wpatrywał się w profesora, myśląc, że ten zaraz zaśmieje się i powie, że to wszystko żart. Jednak nic takiego się nie stało.
         Okrzyki setek uczniów słychać było na pewno w Hosgmeade. Niedowierzanie przerodziło się w dziką radość. U Gryfonów rozwiązał się problem rezerwowego pałkarza. Zawodniczka Harpii przeszła do drużyny Gryffindoru, uśmiechając się do nich szeroko i ściskając im ręce. Drużyna Ravenclawu skupiła się wokół siebie. Colin oddelegował na ławkę rezerwowego szukającego, poprzedni nadal leżał w Skrzydle Szpitalnym. Wszyscy obawiali się jak ten sobie poradzi, był dopiero w trzeciej klasie. Ledwo dawał sobie radę, a na pewno nie dorównywał poziomem nikomu z drużyny. Z radością powitali w swoim gronie szukającą Harpii. Mieli teraz ogromne szanse!
     Pani Hooch poprosiła obie drużyny na środek. Dwie zawodniczki Harpii przebrały się w stroje w kolorach Gryffindoru i Ravenclawu i stały teraz jak równe z równymi.
       - Zawodnicy wchodzą na boisko! – obwieścił damski głos. Leanne spojrzała w tamtym kierunku. No tak! Przecież to Sharon została w zeszłym roku komentatorem meczy quidditcha i radziła sobie wspaniale.
        Pani Hooch dała znak zawodnikom, a po chwili ostry dźwięk gwizdka rozdarł powietrze.
      - Ruszyli! – powiedziała mocnym głosem Sharon. – Kafla przejęła drużyna Ravenclawu! Daniels, podanie do Auber, Auber szybki manewr między zawodnikami drużyny Gryffindoru, podanie do Jones! Jones przy pętlach, próba strzału… Aaaach! – jęk zawodu Krukonów. – Norris obronił bramkę! Piłkę przejmują Gryfoni!
       Leanne jeszcze nigdy nie brała udziału w tak emocjonującym meczu. Zawodnicy wyglądali jak kolorowe smugi. Emocje podnosiła drużyna Harpii. Każdy chciał pokazać się z jak najlepszej strony.
           Leanne starała się przejąć kafla. Po chwili wybiła go z rąk Jamisona prosto w dłonie Danielsa. Ten pomknął w stronę pętli Gryfonów. Ścigający Krukonów radzili sobie świetnie. Podawali sobie kafla z taką prędkością, że Gryfoni po chwili nie wiedzieli, w którą stronę lecieć. Norris, maksymalnie skupiony latał wokół pętli, próbując wypatrzeć kafla, śmigającego między trzema ścigającymi Krukonów. Ledwo się obejrzał, a już kafel, wyrzucony przez Leanne wpadł do jednej z pętli.
            Rozległ się ryk Krukonów.
          - 10 punktów dla Ravenclawu! – obwieściła Sharon i pokazała Leanne wyciągnięty kciuk. Dziewczyna pomachała jej, ale już po chwili, w pełni skupiona śledziła dalsze losy gry.
              - Kafel w posiadaniu Gryfonów. Ci ostrożnie latają między Krukonami, próbując zbliżyć się do bramek Ravenclawu! Niestety, Krukoni w dzisiejszym spotkaniu przechodzą samych siebie! Nie dają Gryfonom podlecieć choćby na kilkanaście metrów odległości od bramek! Ale jednak! Udało im się przebić i teraz Maddison próbuje znaleźć odpowiedni moment na strzał do pętli! Aaaaj, to nie było miłe! Gardner i Avery zastosowali dubla! Niesamowite, wyszedł im idealnie i skutecznie rozproszył uwagę Maddisona! – krzyczała rozemocjonowana Sharon. Zawodniczki Harpii kiwały głową z uznaniem. - Kafla przejmuje Auber!
       Po chwili Sharon nie mogła nadążyć nad akcją gry i ledwo dało zrozumieć się jej komentarze. Zawodnicy z zawrotną prędkością latali po boisku, próbując strzelać jak najwięcej goli. Próbowali również stosować pokazane im przez Harpie manewry, co wychodziło im z większym lub mniejszym powodzeniem.
            Pałkarze obu drużyn współpracowali ze sobą idealnie.
            - Alan Barnes i Ann Griffin, świetny pałkarz z Harpii, genialnie się dogadują, jakby grali ze sobą od bardzo dawna! – powiedziała Sharon, gdy Alan i Ann przybijali sobie piątki po udanym manewrze i rozproszeniu ścigających Krukonów. Gryfoni wykorzystali moment nieuwagi drużyny przeciwnej i…
          - Tak! To 10 punktów dla Gryffindoru! – szkarłatno-złote szaliki poszły w górę, a z sektora Gryfonów rozległ się okrzyk radości i dopingu dla swoich.
         Gryffindor zaczynał grać ostrzej. Dopiero teraz pokazali na co ich stać. Krukoni musieli się bardzo starać, aby odebrać im kafla i bronić pętli, ale Colin był świetnym obrońcą, więc dawał radę.
           Po jakimś czasie było już pięćdziesiąt do czterdziestu dla Ravenclawu. Szukający latali nad boiskiem, starając się znaleźć znicz. Hudsen trzymał się blisko jednej z Harpii, Ellen Horton. Ta bacznie rozglądała się za zniczem.
         Walka zaczynała być zaciekła. Nie obyło się bez kilku rzutów wolnych dla obu drużyn za szturchnięcia i ataki tłuczkami. Ktoś nawet dostał w głowę kaflem. Leanne coraz bardziej się denerwowała i wydzierała się jak wariatka za każdym razem, gdy przy ich pętlach znajdowali się Gryfoni. Sama strzeliła większość goli, po brawurowych akcjach z resztą ścigających. Wszyscy ledwo unikali tłuczków, wybijanych przez pałkarzy. Obrońcy obronili już tyle strzałów, że wszyscy byli pełni podziwu. To był naprawdę mistrzowski mecz!
           - Auber do Daniellsa, Daniells do Jones, Jones próbuje strzelać, chybi, kafel dla Gryfonów, Lucas do Jami.. nie, znowu Auber, Auber, Auber, leć, strzelaj! – darła się Sharon, aż tiara spadła jej z głowy. Podskakiwała jak szalona, zapominając, że ma komentować. Nawet silna dłoń McGonagall nie powstrzymała jej, przed wlezieniem na ławkę i głośnymi gwizdami.
        Leanne, podniesiona na duchu i wsparta zachęcającymi okrzykami Sharon i Krukonów pędziła w stronę pętli. Wiatr rozwiewał jej włosy w szalonym pędzie. Precyzyjnie omijała zawodników, którzy próbowali wytrącić jej kafla. Była już tuż, tuż.. Zaraz miała strzelać. Wyrzuciła kafla, który przeleciał między rękami obrońcy Gryffindoru i wpadł wprost w środkową pętle. Leanne zaśmiała się radośnie, ale mina jej zrzedła, gdy przed oczami przeleciał jej tłuczek. Ledwo zdążyła się uchylić. Rozejrzała się wokół i wzrokiem natrafiła na Alana, który machał do niej i wzruszył ramionami, przepraszająco. Alan zdążył tylko odczytać z jej warg Dorwę Cię! i już musieli powrócić do gry.
         Nagle na stadionie zaległa cisza. Do tej pory nikt nie zajmował się szukającymi. Ci latali spokojnie, wypatrując znicza, który do tej pory się nie pojawił. Gryfoni w tym czasie zdążyli wyrównać punkty i było teraz siedemdziesiąt do siedemdziesięciu. Emocje sięgnęły zenitu. Walka była tak wyrównana, że uczniowie nawet nie śmieli obstawiać wyniku.
          A teraz pojawił się znicz! Horton z Harpii, grająca tymczasowo na pozycji szukającego w drużynie Krukonów i Hudsen z Gryffindoru na tej samej pozycji, zanurkowali pionowo w stronę murawy boiska.
         - Czyżby to Zwód Wrońskiego ze strony Ellen Horton? Uważaj, Hudsen, nie chcemy tutaj wypadków! – Sharon ponownie wróciła do komentowania. – Szukający idą łeb w łeb! Jedno przy drugim, ramię przy ramieniu, kto złapie złoty znicz?! Jest remis, każda drużyna ma szanse! Dalej, dalej! Czyżby mecz dobiegał końca?! KTO ZAKOŃCZY SPOTKANIE I ZDOBĘDZIE DLA SWOJEJ DRUŻYNY 150 PUNKTÓW? NO KTO?! – Sharon powiodła wzrokiem po trybunach.
       Ze wszystkich stron dało się słyszeć gorący doping. GRY-FFIN-DOR! GRY-FFIN-DOR!, przeplatane okrzykami: RA-VEN-CLAW! RA-VEN-CLAW! Sharon miała rację. Mimo, ze Horton była bardziej doświadczona, Hudsen radził sobie naprawdę niesamowicie! Wszyscy patrzyli z bijącymi sercami jak dwójka zawodników wyciąga przed siebie ręce, aby złapać złotą kulkę i poczuć w palcach trzepotanie małych skrzydełek. To nie był Zwód Wrońskiego. Wszyscy wyraźnie widzieli złote błyski, powodowane załamaniem się promieni słonecznych na zniczu.
            Dłonie szukających dzieliły od znicza tylko milimetry. Obie drużyny trwały w odrętwieniu, z którego wyrwała się Leanne. Pomknęła jak błyskawica w stronę miejsca, gdzie widziała złotego znicza. Leciała wprost na Hudsena. Chłopak widział ją, ale leciał dalej. Byli coraz bliżej. Leanne i Ellen wymieniły znaczące spojrzenia. Dziewczyna nadal leciała wprost na Gryfona. Dla żadnego z nich stłuczka nie byłaby przyjemna. Hudsen denerwował się coraz bardziej. Nie można było tego zauważyć, ale trząsł się ze strachu. W końcu, gdy Leanne była kilka metrów przed nim, nie wytrzymał napięcia i wzleciał do góry. Słychać było głośny ryk zawodu Gryfonów. Leanne szczęśliwa patrzyła, jak Ellen Horton łapie znicza i leci z nim wysoko nad boiskiem, machając triumfalnie ręką.
            W tym momencie wybity wcześniej tłuczek trafił ją prosto w kolano. Leanne poczuła niewyobrażalny ból i ledwo utrzymała się na miotle. Zaczęła widzieć niewyraźnie. Ze zdziwieniem stwierdziła, że w jej oczach pojawiły się łzy.
            - Dwieście dwadzieścia do siedemdziesięciu dla Krukonów! Mecz wygrał Ravenclaw! – obwieściła radośnie Sharon. Po chwili dodała:
          - Alanie, zwracam honor. Musze przyznać, że całkiem nieźle sobie radziłeś, mimo, że cała reszta przewyższa Cię szybkością, precyzją, inteligencją.. – więcej nie zdążyła powiedzieć, ponieważ McGonagall zabrała jej mikrofon. Sharon nic sobie z tego nie robiła. Zbiegła lekko i wyszła na boisko, za wylegającym na niego tłumem.
          Tłum szalał, wszyscy przytulali się, ściskali, gratulowali. Nikt nie zajmował się zwycięską drużyną, tylko starał przecisnąć się do Harpii, aby chociaż uścisnąć którejś z nich rękę. Żaden z uczniowskich zawodników nie miał nic przeciwko, bo sami starali się uzyskać bodaj mały podpis na kawałku kartki.
            Sharon szukała wzrokiem Alana i Leanne. Zobaczyła ich dopiero po chwili. Byli nieco oddaleni od tłumu. Leanne półsiedziała na trawie, ale i z tej pozycji zdawała się być wyższa od zgarbionego Alana, na którego widocznie krzyczała ile sił w płucach, a Karen stała obok, niepewna co ma robić. Sharon przyspieszyła kroku.
            - Co Ci znowu zrobił mój kochany kuzynek? Ja się chyba z Tobą kiedyś policzę – pokręciła nad Alanem głową Ślizgonka, wykorzystując chwilę ciszy między atakami wściekłości Leanne.
            - Na cudowne zwieńczenie meczu przywalił mi tłuczkiem w kolano! – wydarła się Leanne. Na szczęście wściekłość zagłuszyła ból, więc dziewczyna mogła spokojnie robić Alanowi wymówki.
            Alan spojrzał na Sharon z miną, mówiącą: Proszę, tylko Ty nie zaczynaj się na mnie wydzierać. Leanne wspaniale robi to za Was dwie.
            Sharon, w geście bezsilności wzniosła oczy i wyciągnęła ręce do nieba.

*Informacje o manewrach z książki „Quidditch przez wieki” Kennilworthy Whisp.

Shir.

25 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Dopiero dzisiaj zaczęłam czytać, a już skończyłam. Strasznie wciąga :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    ps. czytałam już wiele blogów, ale żadko spotykam napisany takim świetnym i genialnym charakterem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę <3 Mam nadzieję, że kolejne rozdziały nie rozczaruja ^^

      Usuń
  2. Super piszesz! na pewno zostanę na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To było świetne! Niesamowite! I jakie emocje :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
    Wprost nie wierzę, że ty to dzisiaj napisałaś w czasie powtórki z geografii :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdzial. Nie moge sie doczekac kolejnego :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha :D Olej będzie?! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze zabawne, jak zawsze dobrze napisane, jak zawsze extra. Nic dodać nic ująć, Shir, po prostu pisz dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę się zacząłem gubić podczas komentowania tego meczu. Trudno było nadążyć kto z kim gra. Oprócz tego rozdział był bardzo fajny. (ale mecz był lepszy u mnie :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To logiczne, postaci sa nieznane ;p w HP wczesniej znamy wszystkich, a Twoj mecz rowniez byl miedzy znanymi nam postaciami ;p (wcale nie byl. Wszystkich chwaliles a z Shiry ktora kocha quidditcha jak malo kto zrobiles jakas sierote ;p)

      Usuń
  8. Wow. Na prawde super opis calego meczu w ogole caly rozdzial pochlonelam jednym tchem, co mi sie stosunkowo rzadko zdarza. Bądź z sobie dumna :)
    Jak będziesz miec chwile to moze zajrzysz na moje wypociny.
    hogwardzki-trojkat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham.Ten.Blog.Boskie.<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy kolejny rozdział? ;) czekam i czekam i nie mogę się doczekac :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mam matury, więc dnie spędzam powtarzając wszystko na następny dzień :D Może spróbuje zacząć pisać w weekend, a jesli nie to mam nadzieje, że uda mi się dodać coś w przyszłym tygodniu, bo od środy mam tydzien wolnego do nastepnej matury xd

      Usuń
  11. Hej może wpadniesz ? :) http://mojcel-mojamisja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. W takim razie powodzenia na maturach,3mam kciuki ;) i loookam za nowym rodzialem :p

    OdpowiedzUsuń
  13. Nominowałam cię do The Versatile Blogger. Po więcej informacji zapraszam do siebie: www.taboo-love.blogspot.com (:
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten rozdział był długi niczym post Tengela Dobrego w grze w klimat xD, ale muszę przyznać, że jak te drugie (czyt. posty TD) czytam ze znudzeniem, tak ten rozdział czytałam z wielkim zainteresowaniem ;D
    Pierwsza część była bardzo informacyjna, dzięki Tobie odświerzyłam sobie wiedzę na temat gry w quidditcha :P Muszę przyznać, że druga połowa, czytaj opis gry bardziej mi się podobał. Chociaż narracja była ociupinkę stronnicza :P Ale Sharon - komentator to mistrzostwo świata ;)
    Trochę nie rozumiem tego wybuchu na Alana, bo quidditch to gra, walnął tłuczkiem to walnął, a że akurat ona oberwała.. no cóż.. pech, wątpię czy na Harpię by się tak wydarła xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Bo Leanne to Leanne, taki ma temperament i charakter :D Nie mogę mieć cały czaas idealnych, grzecznych bohaterów, którzy na każda złosliwośc reagują usmiechem :D
    Zresztą moze widzisz po Vindze, ze lubię grać czy pisać takimi nieidealnymi postaciami :D
    A narracja? Co jak co, ale Rowling też pisala stronniczo szczegolnie jezeli dotyczy wlasnie spraw Grfoni - Ślizgoni :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Dla mnie Vinga z gry w klimat jest idealna ;p Co do narracji to już się nie czepiam, bo mecz był dobrze opisany, raz jedni wygrywali, raz drudzy, aż w końcu dzięki Harpi Krukoni zwyciężyli ^^

    OdpowiedzUsuń