Powoli odwróciła głowę, oddychając
głęboko. Zamknęła na chwilę oczy, żeby sprawdzić czy na pewno jej się nie
przywidziało. Ponownie spojrzała przed siebie i zaklęła cicho pod nosem.
Niestety nie. Przed nią, przerażająco realistyczny stał Severus Snape, jak
zwykle w swojej czarnej jak węgiel szacie, a jego tłuste włosy rozwiewał lekki
wiatr. Zapadnięte oczy, zamiast normalnej w tej sytuacji złości wyrażały dziwne
zadowolenie i satysfakcję. Na ziemistej twarzy błąkał się lekki lodowaty
uśmiech, który nie oznaczał nic dobrego. Ręce miał splecione na piersiach i
patrzył na nich z wyższością i miną, która oznaczała, że nie czeka ich nic
przyjemnego, z czego niezmiernie się cieszył.
Leanne spojrzała na niego pytająco. Z
trudem znosiła obecność tego człowieka bliżej niż dziesięć metrów od siebie.
Dlatego jego lekcje były dla niej koszmarem. Paradoksalnie, eliksiry były
jednym z jej ulubionych przedmiotów, ale tylko wtedy, kiedy sama zagłębiała się
w książki i eksperymentowała po cichu. Snape, zauważając, że jej wiedza
przewyższa umiejętności wszystkich Ślizgonów razem wziętych, uwziął się i nie
ma lekcji, aby nie doczepił się do czegoś.
Nastała wyczekująca cisza. Trzech
Ślizgonów z powrotem miało na sobie ubrania i teraz patrzyli na Krukonów z
wyrazem triumfu. Jasne, zasłaniajcie się nauczycielem, tchórze, pomyślała ze
złością i posłała w kierunku tego, który stał na przedzie niczym przywódca
pogardliwe spojrzenie. Po prawdzie, Adrien Chandler był niekwestionowanym
liderem wśród Ślizgonów. Wszyscy podlizywali mu się, chcąc zdobyć choć trochę
jego uznania. Adrien pławił się w tej chwale i sławie, absolutnie niezawstydzony
takim zachowaniem kolegów. Członkowie domu Slytherina, tak pragnący władzy, tak
zaślepieni, chcący tylko własnego dobra, nie dbający o innych, traktujący wszystkich
jak robaki, którym nie warto poświęcać uwagi.. A nierzadko tak tchórzliwi,
mając przed sobą kogoś większego, płaszczący się przed lepszymi od nich..
Wszyscy tacy sami. Aż dziw, że Slytherin zdołał zgromadzić w swoich szeregach
tyle uczniów o takich charakterach i ambicjach. To przykre, że aż tylu ludzi
zachowuje się w ten sposób.
Leanne w myślach przeprosiła Sharon.
Nie znała tej dziewczyny, ale nie wydawała się taka, jak wszyscy. Zwłaszcza, że
była kuzynką Alana, który – co było widać – uwielbia ją. Lubili sobie dogryzać,
mówić drobne złośliwości, ale to wszystko z rodzinnego przywiązania i miłości.
Nigdy nie domyśliłaby się, że Sharon może być Ślizgonką.
Leanne coraz bardziej niecierpliwiła
się, bo Snape umyślnie przedłużał moment zadania ostatecznego ciosu Krukonom.
Ciekawe ile punktów umknie im tym razem?
- Ravenclaw – odezwał się w końcu
cicho Snape – minus 50 punktów. Za każdego z Was – uśmiechnął się chłodno.
Ślizgoni zrobili zadowolone miny, a
Krukoni spojrzeli po sobie przerażeni.
- To chyba przesada! – zdenerwowała
się Leanne. – Taka kara za niewinne żarty?
- Uczniom zakazuje się używania
czarów poza lekcjami, a zwłaszcza na.. innych uczniach.
Leanne domyślała się, że Snape specjalnie
zawiesił głos w tym miejscu. Dawał im do zrozumienia, że za każdym razem, kiedy
ucierpią Ślizgoni – oni poniosą karę. A właściwie ona. Mówiąc to, patrzył na
nią, a jego twarz wyrażała złośliwą satysfakcję.
- Ale to zbyt duża kara, poza tym to
nie my zaczęliśmy! – Leanne nie chciała zamilknąć. – Oni zaatakowali tłuczkami
naszego szukającego, podczas treningu! – wskazała na chłopaka, który doczłapał
kilka minut wcześniej w towarzystwie ścigającego i obrońcy. – To jest
sprawiedliwe? W dodatku ja nie pozwolę obrażać moich przyjaciół, więc..
- Dość! – uciął Snape. – Nie
interesuje mnie to, co masz do powiedzenia. Złamaliście regulamin, więc musicie
ponieść karę.
- To te punkty to jeszcze nie
koniec? – odezwał się głos z drużyny.
- Nie, nie koniec. Za mną – Snape odwrócił
się na pięcie, ale po chwili znowu odezwał się ironicznym głosem – Chyba czas
poszukać innego szukającego… który nie będzie bał się tłuczków, przecież został
uprzedzony przed takimi wypadkami przed wstąpieniem do drużyny? Czy nie? – zakończył
i jak wielki nietoperz poszedł w stronę zamku. Ślizgoni wybuchnęli śmiechem, a
Adrien wyszczerzył się do nich złośliwie. Krukoni powlekli się, noga za nogą,
do Hogwartu, ale Leanne zdążyła syknąć do Chandlera:
- To jeszcze nie koniec.
***
Rozmowa z Flitwickiem nie była taka
zła. Oczywiście, profesor dał im niezłą reprymendę za ataki na Ślizgonów, ale
widział stan szukającego, więc z jego strony nie spotkała ich duża kara. Nie
zgodził się na usunięcie drużyny z rozgrywek quidditcha.
- Severusie, czy to aż tak duże
przewinienie, żeby karać ich dyskwalifikacją z rozgrywek? – dobrotliwie uśmiechnął
się Flitwick.
Snape ściągnął brwi i powiedział
chłodnym tonem do Flitwicka:
- Przynajmniej zawiesić tych, którzy
brali w tym udział. Nie zostawię tak tej sprawy.
- To tylko niewinne uczniowskie
żarty – Flitwick użył tych samych słów, co wcześniej Leanne. – Nie można być
tak surowym.
- Ale szlaban ich nie ominie.
Flitwick rozłożył ręce. Każdy
nauczyciel ma prawo dać szlaban uczniowi, jeżeli sądzi, że na niego zasługuje.
***
Leanne jak burza wpadła do Wielkiej
Sali i usiadła przy stole Krukonów. Oparła głowę na ręce, a drugą stukała
palcami o blat stołu. Nagle ktoś od tyłu zakrył jej oczy. Szybko zdarła obce
dłonie z twarzy i spojrzała w tym, ale nikogo tam nie było. Zaklęła cicho i odwróciła
się z powrotem w stronę stołu, wbijając wzrok w stół. Ktoś szturchnął ją w bok.
Szybko spojrzała w tamtą stronę i napotkała rozbawione spojrzenie Alana.
- Zawsze musisz witać się ze mną w
ten sposób?! – warknęła na niego.
Alan zdziwiony uniósł brwi i
powiedział:
- Co Ci się stało?
Leanne prychnęła tylko w odpowiedzi.
- Leanne, powiesz mi o co Ci chodzi?
Zrobiłem Ci coś, czy jak? – Alan zdenerwował się nieco. Dziewczyna spojrzała na
niego i już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, gdy tuż przy nich zjawiła się
ładna Ślizgonka:
- Nie martw się, Leanne, Chandler
dostał za swoje – Sharon uśmiechnęła się złośliwie.
- Skąd wiesz co się stało? – Krukonka
zrobiła zaskoczoną minę.
- Plotki szybko roznoszą się po
szkole – odparła Sharon.
- Szkoda, że do mnie jeszcze nic nie
dotarło! – Alan patrzył zmrużonymi oczami to na jedną, to na drugą.
- Adrien Chandler, zarozumiały
osobnik z mojego domu, nad czym bardzo ubolewam, zaatakował ich szukającego na
treningu – wyjaśniła Sharon.
- Taaak i co dalej?
Leanne westchnęła cicho i
opowiedziała mu dokładnie całą sytuację. Alan nie mógł wytrzymać ze śmiechu,
kiedy dziewczyna opowiedziała o „ptaszkach w majtkach Ślizgonów” i musiała
chwilę poczekać, aż Gryfon się uspokoi, co trwało denerwująco długo. Sharon
wywróciła oczami, opierając twarz na dłoniach.
- No dobrze – powiedział, gdy minął
mu atak śmiechu – i dlaczego jesteś taka zła?
- Pojawił się Snape, odjął nam
milion punktów i dał szlaban. Chciał nawet zdyskwalifikować nas z quidditcha!
Niedoczekanie! – zawołała Leanne.
Leanne była nerwowa, ale Alan nadal
jej nie rozumiał.
- Ukarał całą drużynę, ale ja i
Dennis, którzy zaatakowaliśmy jego drogich uczniów, mamy chyba cięższą karę…
***
Nastała sobota. Pierwszy mecz
sezonu. Wszyscy chodzili podekscytowani. Szkoła podzieliła się na części.
Krukoni i połowa Puchonów, kibicujących drużynie Ravenclawu, Gryfoni i reszta
uczniów Hufflepuffu, stawiająca na Gryffindor oraz Ślizgoni, życzący wszystkim
zawodnikom połamania nóg, rąk, złamanego nosa, wyrwania włosów, skręcenia
kostki, wybicia oka, wstrząsu mózgu.. Ach, wyobraźnia Ślizgonów w sprawach
tortur i krzywd była nieograniczona.
Po ataku Chandlera na szukającego
Krukonów, żadnemu z zawodników nic się nie stało. Tylko sam Adrien chodził
obolały i z unieruchomioną ręka. To właśnie wynik „zajęcia się nim” przez
Sharon. Dziewczyna rzuciła na niego kilka sprytnych zaklęć, podczas gdy ten
puszył się przed grupką czternastoletnich Ślizgonek. Sharon pokręciła głową nad
takim żałosnym zachowaniem. Nie mógł znaleźć sobie starszego grona
wielbicielek? W każdym razie biedny Ślizgon stoczył się ze schodów, kończąc
swój występ pokazowym saltem. Całe przedstawienie wzbogacone było o wymyślne
jęki chłopaka oraz wzdychanie i krzyki młodych uczennic. Rozbiegły się zaraz,
nie zaszczycając Adriena nawet kilkoma oklaskami. Cóż za pech. Biedaczek musiał
sam powlec się do Skrzydła Szpitalnego. Był przecież ranny w boju!
Teraz chodził i obnosił się ze swoją
ręką niczym bohater wojny. Żenujące.
Cała szkoła zgromadziła się już na
trybunach. W szatniach zawodników słychać było szum rozgorączkowanych głosów.
Kapitanowie drużyn omawiali ostatni raz strategię, zyczli swoim drużynom powodzenia
i wszyscy wyszli na boisko. Powitały ich gromkie oklaski oraz ledwo słyszalne
gwizdy ze strony Ślizgonów.
- Witajcie na pierwszym w tym
sezonie meczu quidditcha! – odezwał się wzmocniony głos profesora Dumbledore’a.
Dumbledore? Leanne zdziwiła się, bo nigdy on nie rozpoczynał meczu.
- W tym roku – zaczął – czeka Was
miła niespodzianka! – profesor uśmiechnął się ciepło i odwrócił się w jedną ze
stron boiska.
Leanne spojrzała w tamtym kierunku i
serce jej zamarło. Po chwili razem ze wszystkimi zaczęła wrzeszczeć z radości
na widok osób wchodzących na boisko. To było coś! Jeden z najlepszych dni w jej
życiu!
Shir.
Jak zwykle rozdział jest wspaniały, więc nie narzekaj, że jest głupi i nudny. Oczywiście postać Snape'a odegrana wspaniale. Mogę jeszcze długo wymieniać pozytywy rozdział€, ale nie wiem czy ktokolwiek miałby ochotę to czytać. xD
OdpowiedzUsuńJA! :D
UsuńHaha <3
Jeny, suuuper *w* Nie mogę się doczekać, żeby się dowiedzieć, co za szlaban przyszykował im Snape i kto wszedł na boisko. Bosko <3
OdpowiedzUsuńO osobach na boisku będzie w przyszłym rozdziale, a o szlabanie jeszcze zobaczę :D Zalezy jak potoczą mi sie ich losy :D
UsuńCiesze sie, ze sie podoba <3
Super blog
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : 3
http://mylive-mydecisions.blog.pl/
Okaże się w przyszłym rozdziale :D
OdpowiedzUsuńPokomentowałam troche Twojego bloga :D Chce wiecej OLEJA XD
Będę czekać :D
OdpowiedzUsuńOkej, niedlugo zajrzę :)
OdpowiedzUsuńA ja mialam pisac wczoraj ale zostałam pozbawiona laptopa xd A jak dam rade to napisze dzisiaj, bo teraz ten tydzien to niestety bedzie nauka do matury ;/
Przed nią, przerażająco realistyczny stał Severus Snape, jak zwykle w swojej czarnej jak węgiel szacie, a jego tłuste włosy rozwiewał lekki wiatr. Zapadnięte oczy, zamiast normalnej w tej sytuacji złości wyrażały dziwne zadowolenie i satysfakcję. Na ziemistej twarzy błąkał się lekki lodowaty uśmiech, który nie oznaczał nic dobrego. Ręce miał splecione na piersiach i patrzył na nich z wyższością i miną, która oznaczała, że nie czeka ich nic przyjemnego, z czego niezmiernie się cieszył.
OdpowiedzUsuń- przepraszam, że to kopiuje, ale chciałam cię pochwalić. TEN TEKST to opis (!) tego, jak Snape stoi przed drużyną. Naprawdę, gratuluję talentu.
O matkoicórko Snape-Snape-Severus Snape (ten durny filmik mnie prześladuje xd) oddany po prostu KSIĄŻKOWO :D
OdpowiedzUsuńTwoja narracja jest trochę stronnicza - Ślizgoni bee, a Krukoni i Gryfoni cacy, jak na razie o Puchonach nic nie było. Brakuje mi jakiejś zimnej, wyrachowanej, ambitnej i inteligentnej osobowości wśród Ślizgonów, a nie tylko samych idiotów i puszących się osiłków ;)
Oczywiście zakończenie trzyma w napięciu i chce się czytać dalej! :D
Bo ja jestem całym sercem z Krukonami i Gryfonami ;) Nie lubię Ślizgonów i raczej nie zrobię tam kogoś bardzo inteligentnego xd Takie jest moje założenie. Zreszta często piszę z perspektywy Leanne, a ona raczej za nimi nie przepada, mówiąc łagodnie :D
UsuńSzkoda, bo cytując Rona "żaden czarnoksiężnik źle na tym nie wyszedł, że trafił do Slytherinu" ^^ Trochę wychodzi w opowiadaniu, że to banda półgłupków, ale mnie to nie przeszkadza, bo też ich nie lubię xd
OdpowiedzUsuń